kohei (2009-03-05) Ocena: 7 Kolejne miejsce, w którym nie każdy oczekuje dobrego wina, to supermarket. Demoiselle de Sociando-Mallet haut-médoc 2000 od Jeana Gautreau przemknęła przez półki Carrefoura przed Bożym Narodzeniem 2007, nim jednak zdecydowaliśmy się na kupno, zniknęła. Kiedy więc wypatrzyliśmy samotną butelkę podczas wyprawy po opisane już Château Marquet ? nie wahaliśmy się, magia nazwy słynnego zamku, stawianego obok najlepszych grand cru classés (kiedy w 2003 weryfikowano klasyfikację cru burgeois, Château Sociando-Mallet wystąpiło z niej, twierdząc, że skoro nie mogą być GCC, to nie będą w żadnej klasie), i legendarnego rocznika zadziałała. I choć to tylko drugie wino, warto było. Ważka otwierała się długo: z początku nos zdominowany był przez beczkę ? tosty, szlachetne drewno, kawa; dopiero po kilku godzinach pokazały się owoce: klasyczna czarna porzeczka i suszona śliwka w towarzystwie nut wędzonych, wręcz zwierzęcych. W ustach ? prawdziwy jedwab: bardzo aksamitna faktura i wyrazista kwasowość przy raczej delikatnej budowie. Można pić litrami, zwłaszcza, że wino, choć już dojrzałe, żadnych oznak podeszłego wieku nie wykazuje. Odrobina wielkiego świata za 84zł. @Carrefour
sstar&let (2009-03-05) O tym jak Jean Gautreau zrewitalizował nieco podupadłą posiadłość oraz jak oceniane są inne roczniki win z Sociando-Mallet można dowiedzieć się u doktora;-) Wysoko ocenia on rocznik 1997 (18/20) który razem próbowaliśmy, dobrze solidny 2001 (17+/20), który też kiedyś się nam przydarzył. wino5227#3835
star (2012-10-06) Trochę lepsze foto nowszego rocznika (pralinka) tego wina. Pisali też o nim na Forum Wino (pralinka) a zaczęło się od wpisu Rurale:
Chciałbym nieśmiało rozpocząć wątek trudny, bo dotyczący Bordeaux. Wielu z
Was pewnie wzruszy bezwiednie ramionami, bo niby wszystko już było. Ja jednak
dopiero zacząłem odkrywać te wina, przebijać się przez meandry klasyfikacji,
literatury i samych win. Wcześniej byłem twardym kontestatorem, ale potem mi
przeszło, bo generalnie uprzedzenia wobec wina są zupełnie bez sensu (co w
końcu zrozumialem). Niechęć wobec win z lewego i prawego brzegu jest jednak
dla mnie całkowicie zrozumiała. Jest masa win słabych (ale gdzie ich nie ma),
cały ten hałas wokół sprzedaży en primeur zbyt głośny, otoczka nieznośnie
snobistyczna, a ceny spekulacyjne (też, gdzie ich nie ma - sam słyszałem
anegdotę o Portugalczykach, którzy jeździli po wina Niepoorta do Szwecji,
robili zakupy w Systembolaget, wracali do kraju i oczywiście na takich
wyprawach dobrze zarabiali). A propos klasyfikacji trzeba jeszcze dodać, że
te zamiast ułatwiać, często utrudniają.
Napisałem o tym dlatego, że ostatnio mam fazę. Oczywiście nie na laffity i
latoury, ale wina bez aury, w miarę dostępne, których relacja jakości i cena
wydają się mieć sens.
Może ktoś miałby ochotę podzielić się swoimi wrażeniami i przekonać
początkujących i bardziej zaawansowanych nad wyższością Cotes de Bourg nad
Saint-Estephe albo odwrotnie. Oswoić te butelki. Przekonać, że warto. Bo moim
zdaniem warto.
Cały wątek warto przeczytać: (pralinka) wino5227#44550